Żyjemy w erze mobilności i nic nie jest w stanie temu zaprzeczyć. W smartfonie mieścimy nieraz niemal cały dobytek naszego życia, a przynajmniej jego ogromny ułamek – aplikację bankową, zapisane hasła logowania, wszystkie wiadomości e-mail, numery kontaktowe oraz prywatne wiadomości SMS czy wysyłane za pomocą komunikatorów. Stan Kalifornia wprowadził właśnie ustawę mają na celu ochronę prywatności osób okradzionych z telefonów. Istnieje jednak też ciemna strona medalu w kwestii opiekuńczości państw. Jak ostrzega The Washington Post, coraz więcej państw decyduje się na zakup systemów pozwalających w pełni nadzorować telefony obywateli. Mogą być one wykorzystane nie tylko przez organy władzy, ale również przez kryminalistów.
Mobilny kill switch
Kalifornia wychodzi naprzeciw potrzebom obywateli. Gubernator Kalifornii, Jerry Brown, podpisał projekt ustawy zwanej kill switch. Prace nad ustawą trwały od lutego. Według tej ustawy wszystkie smartfony zakupione w stanie Kalifornia, użytkownicy będą mogli sami „uśmiercić” w przypadku kradzieży. Wszystkie smartfony zostaną wyposażone w specjalną technologię, która zadba o bezpieczeństwo danych. Kiedy tylko zgłoszona zostanie kradzież telefonu, złodziej nie będzie miał możliwości odczytania danych z telefonu ani wykorzystania go na własny użytek. Kara dla producentów za brak instalacji owej technologii ma wynosić $2500 za każdy telefon. Ustawa wydaje się być naprawdę potrzebna, ponieważ na początku roku kradzież iPhone’ów stanowiła aż 67% wszystkich kradzieży w San Francisco. Ustawa sprawia więc, że skradzione smartfony stają się bezużyteczne, co ma spowodować spadek kradzieży w stanie. To samo prawo od maja funkcjonuje również w Minnesocie, jednak ze względu na fakt, iż Kalifornia jest zdecydowanie potężniejszym stanem, prawo może być lepiej egzekwowane w tym stanie.
Wielki Brat patrzy, czyli pełna inwigilacja
Znamy to dobrze z filmów – dzięki włączonemu telefonowi, policja jest w stanie namierzyć zaginione dziecko lub lokalizację przestępcy. W takich przypadkach możliwość śledzenia lokalizacji telefonu wydaje się błogosławieństwem. Jednak kiedy państwo lub inne organy mają dostęp do monitorowania naszej aktywności 24 godziny na dobę, łatwo o nadużycia i nadwyrężenie zaufania. Rządy wszystkich krajów mogą mieć dostęp do systemów nadzorujących, które bazując na sieci telekomunikacyjnej, są w stanie pozyskać wszelkie informacje dotyczące lokalizacji użytkownika – także poza granicami kraju. Systemy te cechuje niewykrywalność. Pełna inwigilacja godzi w prawa wolności obywateli i sprawia, że stają się oni łatwym obiektem nadzoru.
Systemy pozwalają śledzić konkretną lokalizację, ale także szybkość i kierunek przemieszczania się. Mogą służyć ostrzeżeniu, kiedy użytkownik zbliży się niebezpiecznie blisko danego obiektu lub gdy obywatel będzie chciał przekroczyć granicę państwa. Brzmi niczym opaska na kostkę, z którą zmuszeni są żyć więźniowie pod nadzorem sądu. The Washington Post przygotował stronę na bazie infografiki, która nie tylko wyjaśnia systemy monitorowania użytkowników, ale także pokazuje drogę informacji – z naszej komórki wprost w niepowołane ręce. Nasz telefon ciągle emituje i pozyskuje sygnał, a jego lokalizacja musi być bardzo precyzyjna, aby komunikować się w sprawny sposób. Nie chodzi tutaj jedynie o inwigilację Rządu, ponieważ jeśli mamy jakiekolwiek zaufanie do władz państwa, a sami jesteśmy obywatelami nie mającymi sobie nic do zarzucenia, możemy czuć się bezpieczni. Gorzej, jeśli jesteśmy śledzeni przez Rząd obcego państwa. Ponadto, istotne zagrożenie stanowi sytuacja, kiedy informacje o naszej lokalizacji lub też dane z naszego telefonu staną się łupem dla hakerów i przestępców.
Nie wiadomo, jakie kraje zdecydowały się na nabycie systemów nadzoru, ale mówi się o liczbach sięgających dziesiątek krajów, a nie o kilku pojedynczych przypadkach. Oznacza to, że system inwigilacji i nadzoru prężnie się rozwija oraz istnieje na niego realne zapotrzebowanie. Rozwój systemów inwigilujących oznacza coraz większą ich precyzyjność.
W czasach wszędobylskiego monitoringu oraz ciągłego namierzania naszej lokalizacji w celu nawigacji, już teraz czujemy się ciągle obserwowani przez Wielkiego Brata. Często dobrowolnie dzielimy się naszą lokalizacją np. w celu odnalezienia pobliskiego bankomatu. Te dane możemy jednak zblokować oraz jesteśmy świadomi ich wysyłania. Systemów nadzorujących możemy w ogóle nie dostrzegać, a tym bardziej mogą okazać się one niemożliwe do zablokowania. Ponadto systemy śledzące lokalizację mogą współpracować z innymi, np. rejestrującymi dźwięki, rozmowy telefoniczne czy ruch w Internecie. Naszą podatność na szpiegowanie potęguje globalna sieć SS7, której używają operatorzy do przekierowania połączeń i danych. Przepływa przez nią ogromna ilość informacji, nad których tajnością coraz trudniej zapanować.
Użytkownicy urządzeń mobilnych muszą zdawać sobie sprawę z ilości danych na temat naszej osoby, jaką można za ich pomocą pozyskać. Kill switch ma pomóc w ochronie prywatności oraz minimalizacji liczby przestępstw. Natomiast wieści dotyczące szpiegowania, jakie niesie ze sobą The Washington Post, są o wiele bardziej złożone i niepokojące. Wielu obywateli pokroju przeciętnego Kowalskiego może nie mieć sobie nic do zarzucenia, a więc i nic do ukrycia. Jednak niezależnie od tego, czy mamy „czyste konto”, czy pewne grzechy na sumieniu, nie lubimy nadużywania naszej prywatności. Stąd też wiadomość o systemach szpiegowskich może wzbudzić skrajną niechęć wielu użytkowników mobilnych.
Źródło:
http://www.engadget.com/2014/08/25/california-kill-switch-becomes-law/
http://www.washingtonpost.com/business/technology/for-sale-systems-that-can-secretly-track-where-cellphone-users-go-around-the-globe/2014/08/24/f0700e8a-f003-11e3-bf76-447a5df6411f_story.html
Zdjęcie:
serkorkin © Więcej zdjęć na Fotolia.pl