Jak zgarnąć więcej „serduszek” za oryginalne zdjęcia na Instagramie? Wystarczy nałożyć na aparat w smartfonie szerokokątny obiektyw Clippo – przekonują jego producenci. Czy za tą marketingową otoczką kryje się jednak warte uwagi akcesorium? Sprawdziliśmy to, testując Clippo w praktyce.
Fish-eye i soczewka makro w jednym obiektywie
Clippo to soczewka szerokokątna i makro połączone w jeden nakładkowy obiektyw. Każdy właściciel smartfona, tabletu lub laptopa może przyczepić go w parę sekund do aparatu swojego urządzenia specjalnym klipsem. Wbudowana w Clippo soczewka szerokokątna 180° (Fish-eye) pozwoli fotografowi na uchwycenie aparatem większego pola widzenia. Z kolei soczewka makro umożliwi mu robienie szczegółowych zdjęć obiektów położonych blisko obiektywu.
Co w zestawie?
W zamówionym zestawie oprócz samego Clippo znajdziemy zaślepkę na obiektyw (stosunkowo łatwo się kurzy, dlatego to przydatne akcesorium) i woreczek-etui. Zabierając ze sobą Clippo, możemy przypiąć go w dowolne miejsce (np. za ramiączko plecaka), albo po prostu schować do kieszeni (jest na tyle mały, że zmieści się w niej bez problemu).
Co z tańszymi odpowiednikami?
Ze względu na cenę (69 zł) oraz marketing Clippo, warto skonfrontować omawiany produkt z tańszymi odpowiednikami. Dla testowego porównania wybrałem klipsowy obiektyw z Aliexpress, który po dawnym zakupie odłożyłem do szuflady (posiada on wkręcane osobno soczewki Fish-eye i makro). Zarówno Clippo jak i „tani odpowiednik” wyposażono w identyczne klipsy, które powinny pozwolić na przypięcie obiektywów do większości smartfonów, tabletów a nawet laptopów. Są wykonane porządnie, a dzięki piance na wewnętrznej stronie, nie uszkodzą ekranu ani obudowy. Ale nie o klipsy się tutaj rozchodzi, a o jakość soczewek i wykonanych przez nie zdjęć.
Jak to działa w praktyce?
Zacznijmy od tego, że by korzystać z Clippo najlepiej jest zdjąć z telefonu wszelkie ochronne case’y. Dzięki temu soczewka będzie lepiej przylegać do obiektywu aparatu, a zdjęcia będą wyglądać nieco lepiej. Sam obiektyw najlepiej zakłada się na lekko wypukłe aparaty (takie jak np. w iPhonie 7). W przypadku „płaskich” trzeba odpowiednio spasować obiektyw z Clippo, by jego obudowa nie wchodziła w kadr. Samo nakładanie klipsa i obiektywu jest w miarę szybkie choć nie zawsze wygodne (problemy mogą sprawiać np. aparaty o „kwadratowym”, a nie okrągłym kształcie).
Możliwości soczewki Clippo sprawdzałem wykorzystując do tego 2 różne smartfony: iPhone’a 7 i Asusa Zenfone 2 Laser. Wykonałem zdjęcia szerokokątne oraz makro w trzech wariantach: bez obiektywów, z obiektywem Clippo i z „tanim odpowiednikiem” obiektywu.
Warto zaznaczyć, że efekty zrobionych zdjęć zależą w dużej mierze od jakości aparatu danego smarfona (oczywiście – im lepszy, tym lepsze efekty daje Clippo). Niech zdjęcia przemówią jednak same za siebie (pogoda w trakcie testu nie była najlepsza, ale nie przeszkodziło to w wielokrotnym sprawdzeniu efektu Fish-eye i makro).
Zdjęcia szerokokątne dają ciekawy efekt bez winiety, ale nie powalają jakością
Fish-eye w Clippo rzeczywiście daje nam szersze pole widzenia niż w przypadku „czystego” aparatu, ale w zauważalny sposób pogarsza także jakość i ostrość zdjęcia, tworząc zniekształcenia obrazu na rogach (to specyfika tego typu obiektywów). Zdjęcia wykonane przy wykorzystaniu Clippo wyglądają jednak zdecydowanie lepiej niż w przypadku „taniego odpowiednika” (nie zawierają winiety dookoła). Otrzymujemy więc całkiem ciekawy, choć niespektakularny efekt, przydatny np. przy robieniu zdjęć grupowych lub fotografii budynków (do uchwycenia szerszej perspektywy).
Zdjęcia makro dają radę, ale bez dużych przybliżeń
Test soczewki makro okazał się trudniejszy i mniej miarodajny. Wiele zależało w nim bowiem od odległości fotografowanego obiektu od obiektywu. Sporej wielkości Clippo, ze względu na połączenie Fish-eye z soczewką makro, radzi sobie ze zdjęciami o dużym przybliżeniu nieco gorzej niż tańszy odpowiednik, który pozwalał uchwycić na zdjęciu najdrobniejsze detale. Clippo jednocześnie skupia obraz i zniekształca go, dlatego zdjęcia makro, nie są na tyle ostre na ile mogły by być (choć i tu można uzyskać bardzo ładne i fajne efekty). Dlatego Clippo nada się raczej do umiarkowanych zbliżeń na obiekty. Wtedy pozwala na wykonywanie takich fotografii jak poniższa:
Clippo to prosty gadżet, który daje całkiem ciekawe efekty
Clippo rzeczywiście pozwala zrobić z aparatem w smartfonie coś ciekawszego niż nałożenie na zdjęcie kolejnego filtra. Czy warte jest jednak swojej ceny 69 złotych (po obniżce z 99 zlotych)? Akcesorium radzi sobie stosunkowo dobrze ze zdjęciami makro i efektem „rybiego oka”, który pozwala uchwycić w obiektywie więcej niż zwykły aparat (bez brzydkiego efektu winiety, jak w tańszym odpowiedniku). Clippo jest przy tym uniwersalne i banalne w obsłudze (choć jego zakładanie nie zawsze jest szybkie i wygodne). To po prostu ciekawy, drobny i prosty gadżet, który sprawdzi się w trakcie robienia zdjęć z wakacji na Instagrama, ale… nic więcej. Być może jednak niczym więcej być nie musi – to zależy już od Was ;).
Więcej zdjęć zrobionych z wykorzystaniem Clippo podglądniecie na oficjalnym Instagramie produktu. Informacje na temat Clippo znajdziecie natomiast na stronie internetowej: https://clippo.pl/
Dziękuję firmie Clippo za udostępnienie egzemplarza obiektywu do testów.