Jedna Rosja, czyli partia, z której wywodzi się Władimir Putin, po raz kolejny wygrała wybory parlamentarne w Federacji Rosyjskiej. W historii tego głosowania pewną rolę odegrały… Google i Apple. Firmy te usunęły bowiem z Internetu aplikację mobilną rosyjskich opozycjonistów, która miała pomagać obywatelom w podjęciu decyzji wyborczej.
Chodzi o aplikację opracowaną przez współpracowników przebywającego w więzieniu opozycjonisty, Aleksandra Nawalnego. Rzeczona aplikacja podpowiadała wyborcom, w jaki sposób oddać głos w danym okręgu wyborczym, aby zwiększyć szansę na wygraną jednego z kandydatów opozycji. Co ciekawe, na niektórych terenach, w tym w Moskwie, głosowanie odbywało się elektronicznie.
Pod czujnym okiem cenzury
Opozycyjnej aplikacji przyjrzała się jednak rosyjska agencja cenzury, Roskomnadzor. Zażądała ona od Apple i Google usunięcia aplikacji z App Store i Google Play. Agencja oskarżyła również amerykańskie firmy o próby ingerencji w wewnętrzne sprawy polityczne Rosji. Aplikacja została bowiem zabroniona prawnie na terenie Federacji, o czym informował m.in. rzecznik Kremla – Dmitrij Pieskow.
Choć Apple i Google przez kilka tygodni nie chciały zgodzić się na usunięcie aplikacji ze swoich sklepów, przełom nastąpił 17 września, w dzień oficjalnego rozpoczęcia wyborów. Wtedy aplikacja zniknęła zarówno z Google Play jak i App Store.
Google usunęło również z sieci i platformy YouTube materiały z informacjami o kandydatach popieranych przez Aleksandra Nawalnego.
Uległość wobec władzy
Można podejrzewać, że opór Apple i Google mógłby wywołać radykalne kroki ze strony Federacji Rosyjskiej. Washington Post donosił w tej materii nie tylko o grzywnach, ale także groźbach wobec pracowników firm, jakie mieli zastosować rosyjscy oficjele w trakcie spotkań.
Sytuacja mogłaby stać się np. analogiczna do tej w Chinach, które stworzyły alternatywne usługi dla wycofanego z kraju Google. Z drugiej strony amerykańscy giganci technologiczni pozostają w ostatnich latach ulegli wobec m.in. chińskiego reżimu, spełniając jego żądania. Można podejrzewać, że firmy opierają się więc głównie na stabilności biznesu, bez zwracania uwagi na kontekst swoich działań i sprawiedliwość lokalnego prawa (lub jego brak).
Aplikacja Nawalnego to również ciekawy przykład wykorzystania mobilnych technologii w politycznej walce. Szkoda tylko, że nierównowaga sił tak bardzo daje się w niej we znaki, na korzyść władzy i gigantów technologicznych.
Źródło: www.washingtonpost.com/