Upłynie zapewne sporo czasu, nim wearables staną się równie popularne, jak smartwatche. Jednak już teraz urządzenia ubieralne znalazły rzeszę swoich odbiorców i można założyć, że ich popularność będzie jedynie wzrastać. Szacowane jest, że w ciągu najbliższych trzech do pięciu lat rynek wearables rozrośnie się dziesięciokrotnie. Co za tym idzie, stopniowo doprowadzą one do mobilnej rewolucji, obejmującej wiele aspektów, w tym także m-marketing.
Dobry marketing, to przede wszystkim dobrze spersonalizowany marketing. Już teraz marketerzy starają się zebrać możliwie najwięcej informacji o swoich odbiorcach, aby móc przesyłać im jak najlepiej dostosowane komunikaty marketingowe. Smartfon to kopalnia wiedzy na nasz temat, choć mając na uwadze ustawienia prywatności wielu aplikacji, możemy jeszcze choć w małym stopniu pozostać anonimowi. Nie musimy udostępniać danych na temat swojej lokalizacji czy zezwalać na dostęp aplikacji np. do naszego profilu na Facebooku. Jednakże urządzenia mobilne – a wearables nawet tym bardziej – mają służyć ułatwieniu nam życia, a aby móc dobrze wykonywać to zadanie, urządzenia muszą nas „poznać”, a co za tym idzie – mieć dostęp do jak największej ilości informacji o nas samych. Finalnie wearables mogą wiedzieć na temat naszej osoby, niż… my sami.
Wszechwiedzące wearables
Wearables mogą monitorować naszą aktywność w znacznie bardziej szczegółowy sposób, niż smartfony. Trwają prace nad coraz bardziej wyspecjalizowanymi czujnikami, jak chociażby czujnik śledzący nasz wzrok w Google Glass. Te i inne czujniki pozwolą monitorować aktywność użytkownika w sposób, który finalnie może doprowadzić do stworzenia niemal idealnego profilu klienta w oczach marketingowców, którzy będą posiadali niemal każdą, najistotniejszą ze względów marketingowych, informację na nasz temat. Urządzenia ubieralne przenoszą personalizację marketingu na zupełnie wyższy poziom.
Geolokalizacja wykorzystywana jest już obecnie w m-marketingu. Wystarczy, że przejdziemy obok jakiegoś sklepu lub wejdziemy do galerii handlowej, aby otrzymać na telefonie zaproszenie do odwiedzenia sklepu. Jednak wraz z rozwojem technologii, geolokalizacja staje się coraz bardziej precyzyjna. Wystarczy wspomnieć o iBeacons, a tego typu technologia szybko może zostać podchwycona przez urządzenia wearables. Podczas noszenia tego typu urządzenia, może ono sczytywać dane dotyczące np. tego, jak długi czas spędzamy w danym sklepie czy restauracji, jak często je odwiedzamy, a następnie przesyłać te dane do marketingowców. Dzięki temu otrzymają oni niemal bezcenne informacje na temat naszych preferencji i zainteresowań, które mogą być bardzo efektywnie wykorzystane. Co więcej, wysokościomierze znajdujące się w coraz większej liczbie urządzeń, mogą z powodzeniem powiadamiać o wysokości, na jakiej się znajdujemy, co z kolei również pozwoli sprecyzować profil klienta i z danych o wysokości otrzymać dane na temat stylu życia użytkownika.
Wearables będą również doskonale monitorować nasze działania, dzięki różnym czujnikom. Urządzenia mogą zacząć dostarczać informacje nie tylko o tym, do jakich sklepów chadzamy, ale również w której ich części spędzamy najwięcej czasu. Smartokulary będą mogły rejestrować, który element reklamy na przystanku autobusowym na najdłużej przykuł nasz wzrok, w którym kierunku zerkamy najczęściej, co pozwoli sprawdzić skuteczność reklamy.
Co więcej, wearables będą mogły niemal zaglądnąć do naszego umysłu. Wiele urządzeń ubieralnych (a nawet smartfonów) posiada już pulsometry (w przypadku smartzegarków), a nawet czytników fal mózgu (specjalnie hełmy, opaski, a w przyszłości pewnie i nawet smartokulary). Który z marketerów nie marzy o tym, by odkryć, na widok którego produktu serce klienta bije szybciej? Już niedługo będzie mógł to sprawdzić w dosłownym sensie. Czytniki fal mózgu, które będą monitorować nasze codzienne aktywności czy też nasz cykl snu mogą stać się bezcennym narzędziem w rękach specjalistów od reklamy. Będą one mogły rejestrować nasz nastrój, a przecież wpływ na emocje to jeden z najskuteczniejszych kanałów marketingu. Kiedy wearables odkryje, że mieliśmy kiepską noc, marketer będzie mógł wykorzystać tą informację, wysyłając nam komunikat zapraszający na pyszną kawę.
Wraz z rozwojem urządzeń ubieralnych, zmieni się nie tylko ilość informacji, jaka będzie dostarczana na nasz temat firmom, ale również sama forma reklamy. Już wkrótce zapewne powitamy miniaturowe reklamy na ekranach smartwatchy, a specjalnie dostosowane reklamy będą mogły pojawiać się w polu widzenia osób noszących smartokulary.
Zmieni się również sam sposób opłacania reklam. W przypadku reklam w smartokularach zapewne nie będzie już obowiązywał model „pay-per-click”, ale „pay-per-gaze”, czyli cena uzależniona będzie od ilości (i czasu) spojrzeń na samą reklamę.
Pozostaje jeszcze problem ochrony prywatności naszych danych. Z jednej strony wraz z rozwojem technologii mobilnych pojawia się coraz więcej skarg na ten temat, jednak z drugiej strony – wielu użytkowników staje się coraz bardziej na to „znieczulonych”, zgadzając się na płacenie takiej ceny za wysoką użyteczność i komfort korzystania z mobilnych technologii. Jednak jak widać, rynek wearables może zdecydowanie zmienić sposób rozgrywania kampanii marketingu mobilnego, a tego typu urządzenia (i mechanizmy stojące za podsyłaniem nam najlepiej dostosowanych reklam) mogą już wkrótce lepiej znać nasze potrzeby od nas samych.
Źródło:
http://www.codefuel.com/blog/will-wearable-tech-impact-mobile-marketing/
Zdjęcie:
cossackvector © Więcej zdjęć na Fotolia.pl