Choć wielu osobników gatunku ludzkiego nie może doczekać się czasów, w których roboty będą wykonywać za nas wszystkie czynności, to ogromne rzesze innych ludzi czują się wręcz oburzone postępami w tej dziedzinie. Czy zawód kasjera odejdzie w niepamięć? Roboty już polują na “kelnerkę”.
W wielu lokalach spod gastronomicznego znaku największym problemem jest nie brak klientów czy zaopatrzenia, a brak rąk do pracy. Gastronomia to ciężki kawałek chleba, z wybrednymi klientami, wymagającym szefostwem i nie oszukujmy się ciężką pracą. Przygotowanie chociażby kilkunastu posiłków dla większości z nas stanowiłoby ogromne wyzwanie, nie zapominając o warunkach panujących w kuchni, czyli wysokiej temperaturze i wilgoci.
Pracownicy są zmuszeni też do pracy na stojąco, częstego, schylania się i podnoszenia ciężkich przedmiotów. Do tego wszechogarniające odpadki, czy do posprzątania ze stołu, z czy to z lady, czy z fartucha. W sklepach również nie ma lekko, a wręcz podobnie. Choć nie ma co generalizować, a specyfika pracy zależy od specyfiki środowiska, w jakiej ta się odbywa, tak jednak możemy sobie śmiało powiedzieć, że są to zawody charakteryzujące się ciężkim wkładem fizycznym w zarobek.
Jak donosi portal aplikacji frivo.pl właściciele i managerowie restauracji i hoteli nieustannie prowadzą procesy rekrutacyjne i wdrożeniowe. Ponoszą koszty związane ze znalezieniem, szkoleniem i wdrożeniem nowych pracowników. Koszty czasowe, płacowe i nerwowe. Najgorsze dla nich jest to, że muszą to robić bezustannie, gdyż rotacja na stanowiska kelnerskie jest naprawdę wysoka. Podobnie wysoka jest również oczekiwana płaca, którą ci chcą dostawać na tzw. rękę.
Czy robotyzacja jest rozwiązaniem gastronomicznej udręki?
Żyjemy w czasach, w których telefony to nasze ultra centra dowodzenia, które mieszczą się w dłoni, chociaż złośliwi powiedzieliby, że ostatnio trochę z tym gorzej. No cóż, nie można mieć wszystkiego, kwestia obszaru roboczego kosztem rozmiaru urządzenia jest jak najbardziej dla konsumentów akceptowalna. Żyjemy w czasach, kiedy sztuczna inteligencja sama dobiera ustawienia aparatów fotograficznych w naszych smartfonach, podpowiada nam, co warto obejrzeć, kupić lub zjeść, czy nawet prowadzi autonomiczne samochody czy organizuje nasze życie za pomocą internetu rzeczy.
Kwestia robotów z pewnością mogłaby być rozwiązaniem dla gastronomii, gdyby takie rozwiązania były bardziej dostępne i przede wszystkim dopracowane. Oczywiście widać już wyraźne zastosowanie robotyki w produkcji czy specjalnie przygotowane roboty w przemyśle usług seksualnych i pornograficznych. Scenariusze, w których swobodnie przechadzają się pomiędzy nami roboty znane z filmów Science Fiction typu “Wojna Androidów”, “Gwiezdne Wojny” lub niezwykle sympatyczny kelner z filmu “Passenger” to wciąż tylko fikcja naukowa. Zatem nie jest w stanie rozwiązać problemu braku rąk do kelnerskiej pracy, choć istnieją już roboty będące komplementarnymi ogniwami dla personelu gastronomicznego.
Pewnie wielu z czytających zna postać, jaką jest Ariana Grande. Nie wszyscy mają jednak świadomość, że znana była ona już wcześniej, dzięki serialowi produkowanemu przez stację Nickelodeon pt. “Sam & Cat”. Nie jest to szczególnie istotne dla merytoryki robotycznej oprócz jednego faktu. W ulubionej restauracji bohaterek obsługa klientów odbywa się przez roboty, co stanowiło zaczątek dla komediowych perypetii.
Nie jest to wcale obraz odrealniony, gdyż w Japonii widok ten jest dość częsty, a roboty są już w stanie podjeżdżać do stolików z zamówionymi daniami i napojami. Są w stanie również posprzątać resztki.
Choć na myśl o takich robotach przychodzą nam właśnie wizje robotycznych ludzi, to japońskie roboty Penny są bardziej niczym ogromne Yeedi Vac Station, tyle że sterowane za pomocą programu komputerowego i głosu.
Bear Robotics – 2nd generation Penny
Penny nie są jednak tanim i ogólnodostępnym rozwiązaniem. Zanim więc zawitają na polskie rynki może minąć szereg dziesięcioleci. Ponadto kultura japońska jest o wiele bardziej zautomatyzowana od naszej i nie budzi to w ludziach większych emocji, co u nas mogłoby przynieść inny skutek, odwrotny nawiasem mówiąc.
Problem branży – czynnik ludzki?
Zatrudnienie w gastronomii jest dość osobliwe i problematyczne, choć chyba jest jednym z mniej uporządkowanych procesów rekrutacyjnych dostępnych gdziekolwiek. Choć nie jest pozbawione wad i problemów, które pogłębiły się w sytuacji wybuchu koronawirusa i obostrzeń związanych z pandemią.
Wiele restauracji, hoteli i barów boryka się brakiem rąk do pracy. Wielu przedsiębiorców mówi, że wynagrodzenia dla kelnerów mocno wzrosły i stanowią główny koszt prowadzenia lokalu, co stymuluje także ten sam ruch po stronie konkurencji. Ta oprócz podnoszenia wynagrodzeń, często podkupuje najlepszych pracowników i podkopuje biznesy przeciwnikom.
Samo zatrudnienie kelnera również stanowić może nie nie lada problematyczność i wiążę się z ogromnym kosztem i obciążeniem dla całego lokalu i personelu zarządzającego, który zamiast nad rozwojem musi pracować nad utrzymaniem swojej działalności w ryzach.
Automatyzacja – aplikacja jako kelner?
Z pomocą przychodzą mobilni kelnerzy w formie aplikacji mobilnych. Wygodne, zawsze w kieszeni lub torebce, albo w dłoni, oczywiście. W Polsce mamy już lokale usługowe, które pozwalają zamawiać potrawy w sposób zdalny. Aplikacje są o wiele tańszą alternatywą niż ludzie i nie wymagają takich nakładów zainteresowania i obowiązkowości co pracownicy.
Ponadto są w stanie obsłużyć znacznie więcej ludzi, a w sytuacji problemów z obsługą trzeba będzie się liczyć z kosztem usługi dewelopera, a nie leczeniem, składkami czy pozwami. Aplikacje nie mogą też wziąć urlopu, nie odejdą z dnia na dzień i mogą pracować w dni wolne i święta, właściwie mogą pracować zawsze.
Klient wchodzi do lokalu. Otwiera menu na swoim smartfonie, wybiera dania, dodatki, napoje. Mobilny kelner pokazuje, co zamawiali inni i sugeruje dobranie dodatków. Klient zwiększa zamówienie i wygodnie płaci wprost ze swojego smartfona. Mobilny kelner przyjął zamówienie, odebrał płatność i przekazał do obsługi. Do tego wydał klientowi kolejną pieczątkę lojalnościową lub przekazał rabat na kolejne zamówienie. Gdy jedzenie jest gotowe, klient dostaje powiadomienie i odbiera zamówienie w oznaczonym miejscu.
Poza korzyściami dla prowadzących biznesy klienci również mogą czerpać korzyści z tego rozwiązania. Klienci sami wybierają, zamawiają, płacą i potencjalnie odbierają jedzenie, co niweluje presję i stres związany z oczekiwaniem kelnera na zamówienie i nieprzyjemne sytuacje związane z jego obecnością.
Klienci nie muszą też czekać na menu, przyjęcie zamówienia ani możliwość zapłaty. Goście nie muszą stać w kolejkach, a funkcja pokazywania chętnie zamawianych potraw ogranicza też potrzebę zapytania o polecane potrawy personelu. Według frivo.pl lokale mogą realizować w ten sposób o 17% większe zamówienie, 27% szybciej, z personelem mniejszym o 20%
Kelner mobilny może być bardzo dobrym uzupełnieniem każdego personelu. Tym bardziej w czasach, kiedy telefon stał się nieodłącznym elementem każdego dnia, a obecne młode pokolenie praktycznie wszystko robi za pomocą smartfona. – Zamów bez czekania. Odbierz kiedy gotowe – krzyczą do nas deweloperzy aplikacji, kusząc do skorzystania z jej dobrodziejstwa.
Oczywistością jest, że taka aplikacja nie sprawdzi się w każdym miejscu, a całkowita eliminacja ludzi jest jeszcze niemożliwa w sektorze usług kelnerskich. Aplikacje mobilne stanowią ciekawy dodatek i spore ułatwienie nie tylko dla właścicieli lokali gastronomicznych, ale też dla samych klientów, a nawet i kelnerów, których aplikacja odciąży z najbardziej powtarzalnych czynności.
Dowiedz się więcej o mobilnym kelnerze oraz o aplikacji frivo.pl.