Reklamy od bardzo dawna są niezwykle istotnym elementem marketingowego ekosystemu. Niestety, wielu internautów – ale też użytkowników tradycyjnych mediów – unika ich jak ognia. Oczywiście nie może to nikogo dziwić, jednak unikanie reklam, a w szczególności ich blokowanie przy pomocy odpowiedniego oprogramowania, naraża przedsiębiorstwa na straty. Google postanowiło wyjść naprzeciw oczekiwaniom obu grup i stworzyło usługę Google Contributor.
Google Contributor jest rozwiązaniem wciąż eksperymentalnym, które pozwala na usunięcie reklam ze stron internetowych, które korzystają z usług reklamowych amerykańskiego giganta. Warunkiem jest uiszczenie opłaty w wysokości od 1 do 3 dolarów miesięcznie.
Abonament w miejsce uciążliwych reklam?
Podstawowa idea kryjąca się za omawianym pomysłem jest dość oczywista. Użytkownicy danej strony internetowej zyskują treści wolne od reklam, a właściciele tychże, mogą liczyć na minimalizację strat (czy też zyski). Wydaje się, że Google postanowiło przenieść model dobrze znany ze świata aplikacji mobilnych do sektora internetowej reklamy. Oczywiście rodzi to pewne pytania i dylematy (chociażby podziału na strony z reklamami i „premium”).
Jak to działa?
Jeżeli ktoś z Was zdecyduje się na udział w programie Contributor, to powinien odwiedzić stronę przygotowaną przez Google. Niestety, na chwilę obecną wymagane jest posiadanie zaproszenia, gdyż usługa nie weszła jeszcze w stadium otwartej bety. Zaproszenie można uzyskać poprzez wpis na listę oczekujących, która znajduje się na wyżej podlinkowanej stronie.
Osoby, które zapiszą się do programu i uiszczą odpowiednią opłatę (na chwilę obecną można wybrać sumę w przedziale 1 – 3 USD), będą zasilać konto autora wybranej strony za każdym razem, gdy ją odwiedzą. Odpowiednia suma (niestety, nie wiadomo ile) będzie przekazywana poprzez Contributora z konta użytkownika. Oczywiście im więcej wpłacimy na swoje konto, tym większą kwotę Google przekaże właścicielowi strony (stąd zakres od 1 do 3 dolarów).
Reklamy zostawią po sobie ślad
W tym miejscu dochodzimy do pewnych niedociągnięć pomysłu Google. Pierwszym z nich jest fakt, iż zamiast treści reklamy na stronie, zobaczymy rozpikselowany obszar, ewentualnie grafikę z podziękowaniem za wsparcie dla twórców witryny. Takie rozwiązanie ma zapewnić brak problemów z układem strony. Osobiście wolałbym jednak, aby obszar „zwolniony” przez treść reklamową był zapełniany właściwym contentem. Szczególnie ma to znaczenie w przypadku użytkowników smartfonów, czyli urządzeń, które coraz częściej służą nam do przeglądania zasobów internetu. Nie wszyscy korzystają z urządzeń o dużej przekątnej ekranu, dlatego pomysł „dziękowania” za wsparcie wydaje się chybiony, przynajmniej z perspektywy kilkucalowego ekranu.
Czy czeka nas rewolucja?
Zapewe wiele osób, w tym ja, zastanawia się, czy jesteśmy świadkami kolejnej internetowej rewolucji, której autorem będzie Google. Jest to firma, która posiada wyjątkowe doświadczenie i zasoby w dziedzinie rozwoju globalnej sieci, dlatego można zakładać, że zaproponowany model opłacania witryn ma szansę na sukces i zyska powszechną akceptację. Co prawda na chwilę obecną zaledwie 10 witryn bierze udział w programie (WikiHow, Imgur, Urban Dictionary, The Onion czy Science Daily), ale kolejni zainteresowani już mogą przesyłać odpowiednie wnioski do Google. Niestety, mogą to być tylko takie portale, które zostały założone na terenie Stanów Zjednoczonych.
Źródło:
http://www.theguardian.com/technology/2014/nov/21/google-contributor-pay-remove-ads