Przypuszczalnie każdy świadomy otoczenia człowiek może stwierdzić wysoki wpływ technologii na naszą codzienność. Oddziaływanie Big Tech sięga znacznie głębiej niż do naszych głów czy portfeli. Okazuje się bowiem, że UE stoi także pod ogromnym naporem lobbystycznej sieci technologicznych korporacji.
Powiązane z tematem: Czy państwo powinno interweniować na rynku Wielkiej Technologii?
Rozwój technologii idzie w parze z rozprzestrzenieniem wpływów jej dostawców. Od firm zarządzających infrastrukturą, komponentami i urządzeniami po firmy pracujące nad oprogramowaniem i wirtualnymi narzędziami, widoczne jest bogacenie się i zwiększanie swojej pozycji rynkowej. W miarę nabierania potęgi rynkowej, rosną też koneksje i wpływy polityczne sieci tzw. Big Tech. Ich ograniczenie może okazać się kluczowe dla wdrożenia oczekiwanego porządku. Z jednej strony barykady widzimy włodarzy unijnych, którzy opowiadają się za wolnością słowa, demokracją , obroną wolnej konkurencji i prywatności.Z drugiej strony widnieją korporacje wiążące legislacje z ograniczeniem rynku i znacznym osłabieniem małych i średnich przedsiębiorstw.
Czym jest lobbing?
Specjaliści ds. PR nazywają też ten obszar advocacy lub public affairs, czyli komunikacją z szeroko pojętym otoczeniem społecznym, politycznym i legislacyjnym, mającą na celu zmianę nastawienia określonych grup interesariuszy, wywarcie presji regulacyjnej lub konkretne zmiany legislacyjne. Definicje lobbowania są różne, ale każda skupia się na oddziaływaniu relacyjnym w związku z osiągnięciem jakiegoś politycznego rezultatu. Lobbowanie jest działaniem komunikacyjnym polegającym na wywarciu presji bądź stworzeniu sytuacji korzystnej, w domyśle przyjaznej, do zawierania umów z przedstawicielami świata polityki. Warto uzupełnić, że wszystkie takie lobbingowe działania muszą być w zgodności z prawem, o czym szerzej napisano w Dzienniku Ustaw z 2017 roku w poz. 248.
Najwięcej z Big Tech
Technologiczny lobbing zajmuje pierwsze miejsce pod kątem wydatków, wyprzedzając sektory związane z farmacją, paliwami kopalnymi, finansami czy chemią. Raport The lobby network wskazuje, że największym zaangażowaniem finansowym odznaczały się firmy Google, Amazon, Facebook, Microsoft i Apple, które same wydały niespełna 23 miliony € na lobbing. W ujęciu dziesięciu największych propagatorów lobbujących na rzecz swoich firm, pierwsza dziesiątka technologiczna wydała ponad 32 miliony euro, wśród których znajdziemy jeszcze firmy: IBM, Qualcomm, Vodafone, Intel, Amazon czy Huawei. Jest to koszt znacznie wyższy niż w przypadku lobbingu chemicznego, który szacowano na ok. 18 milionów euro. Jest to ponad trzy razy więcej od lobbowania przemysłu samochodowego, który zyskał z kolei niecałe 10 milionów euro i więcej od świata finansjery, który na lobbing wydał w tym czasie 12 milionów euro.
Zazwyczaj z USA
Zgodnie z informacjami na stronie Instytutu Spraw Obywatelskich nawet 612 firm, grup i stowarzyszeń biznesowych uprawia lobbing w sprawie polityki Unii Europejskiej. Niecały 1 proc.należy do Chin, co oznacza, że Chińczycy nie byli do tej pory zainteresowani tym obszarem świata. Estymuje się, że ⅕ z nich oficjalnie ma swoją siedzibę w Stanach Zjednoczonych, choć liczba ta może być znacznie większa. Niektóre firmy oprócz jednostkowej działalności zrzeszają się w stowarzyszenia biznesowe i handlowe, które dysponują budżetem lobbingowym, znacznie przewyższającym budżet 75 proc. firm z najniższej półki w branży cyfrowej.
Polityka Big Techu versus polityka UE
Choć wielkie koncerny cyfrowe zgadzają się z wartościami, które głęboko porusza się w debacie społecznej, tak w międzyczasie organizują szereg działań mających złagodzić represyjne podejście do prywatności i reklam cyfrowych. Okazuje się, że w 2021 roku zorganizowano 271 spotkań lobbystycznych na rzecz technologii. Jeśli chodzi o dostawców technologii, najbardziej zaangażowany był Huawei Technologies i Quallcom, a gdy mowa o platformach i serwisach internetowych to standardowo wyróżnili się Google i Facebook. Były główny ekonomista Dyrekcji ds. Konkurencji w Komisji Europejskiej, Tommaso Valletti twierdzi, że lobbing znacząco ogranicza moc sprawczą urzędów legislacyjnych Europy i wpływa na umacnianie się nieuczciwych praktyk na technologicznym rynku. Shoshana Zuboff uważa te działania, za furtkę do stawiania kolejnych cegieł na modelu biznesowym, opartym na łamaniu prawa konkurencji i naruszaniu prywatności.
Urzędnicy wskazują przy tym na nową taktykę BT, która uskutecznia publiczne wsparcie dla przepisów, przy jednoczesnym wskazaniu tylko na ich miękkie aspekty. Jest to zestawiane z ogromnym zagrożeniem dla małych i średnich przedsiębiorców, którzy nie poradzą sobie w nowej sytuacji, co spowoduje znaczne spowolnienie gospodarcze i osłabi nasz kontynent względem reszty świata. Regulacje hamują innowacje – to motto kampanii lobbingowej Big Techu.
Poza spotkaniami i konferencjami, działania lobbingowe mają też ujście w finansowaniu inicjatyw ośrodków analitycznych, stowarzyszeń, małych i średnich przedsiębiorców, startupów i firm konsultingowych działających w ekonomii i prawie. Te są zobowiązane do wsparcia linii merytorycznej, która deprecjonuje Digital Act Package. – Najbardziej uderzające jest to, w jaki sposób Big Tech próbuje kontrolować narrację wokół regulacji rynków i usług cyfrowych, poprzez szerokie wykorzystanie think tanków, grup branżowych, nazwisk wysokiego szczebla i firm konsultingowych oraz badań akademickich. Dzięki dużym pieniądzom i górującej obecności, Big Tech usilnie stara się zapobiec pojawieniu się unijnych przepisów, które zmuszą ich do zmiany sposobu działania w Europie – mówi Agustín Reyna, dyrektor ds. prawnych i ekonomicznych w Europejskiej Organizacji Konsumentów. Alexandra Geese jest oburzona dominacją firm technologicznych w debacie publicznej na temat stanowienia prawa, dodając, że społeczeństwo potrzebuje niezależnych (od środków finansowych z sektora tech) ekspertów w środowisku akademickim.
Konsekwencje?
Według wysokich rangą urzędników UE i osób badających temat korporacji technologicznych panuje pogląd, że dalsze opiniowanie w sprawie korzyści prawnych dla Wielkiej Technologii spowoduje umocnienie jej pozycji wizerunkowej u obywateli i rynkowej, względem czego obecne modele biznesowe ograniczą ludzkie prawa, demokrację i uczciwą konkurencję. Oznacza to, że cały proces decyzyjności pozostanie w rękach Big Tech, dając swoim klientom-obywatelom iluzoryczną możliwość wyboru.
Coraz większa koncentracja kapitału w organizacji lobbingu jest coraz głośniejszym sygnałem do działania, a elity europejskie wzywają do wprowadzenia jeszcze bardziej restrykcyjnych regulacji lobbystycznych w UE i w państwach członkowskich, a także do stworzenia nowych instrumentów zarządczych, kontrolujących i ograniczających władzę korporacji.
Walka kogutów
Nie sposób nie odnieść wrażenia, że obserwujemy starcie kogutów, z których każdy ma piękne upierzenie, ale gatunek zostaje ten sam. Firmy technologiczne faktycznie wykorzystują swoją przewagę i możliwości w kształtowaniu krajobrazu rynkowego im sprzyjającego, zawłaszczając przy okazji nasze dane, newralgiczne do naszego funkcjonowania. Faktem jest też, że one same stworzyły ten system i są w pewien sposób predestynowane do jego obsługi. Niestety nadużycia związane z wykorzystaniem prywatności, podsuwaniem algorytmów nawołujących do nienawiści, zamykania ludzi w bańkach czy budowania w nich kompleksów, powodują, że winniśmy mieć jawnie ograniczone zaufanie do tego typu instytucji, które traktują nas jako kapitał.
Interwencjonizm polityki w aspekty gospodarcze nie jest rozwiązaniem pożądanym, jednakże w obliczu narastającej potęgi technologii i jej ogromnym oddziaływaniu na każdego człowieka z osobna, pod zastanowienie można wziąć wszystkie opcje. Instytut Spraw Obywatelskich wymienia chociażby:
- zwiększenie przejrzystości w finansowaniu podmiotów zewnętrznych,
- ograniczenie spotkań lobbystów w razie braku równowagi na poziomie Komisji i Parlamentu Europejskiego,
- wzrost znaczenia głosu niezależnych instytucji, MŚP, lokalnych grup zawodowych i środowisk akademickich,
- sceptycyzm wobec źródeł lobbingu,
- nie przyjmowanie ofert sponsorskich i wyjazdów przez urzędników,
- bezwzględne wskazanie powiązań finansowych, jeśli takie istnieją, między osobami reprezentującymi dany pogląd, a firmami, które go forsują,
- propagowanie postaw priorytetyzujących krytycyzm NGO, uczelni i think tanków wobec finansowania z Big Tech
Słowa słowami, a czyny to już inna sprawa. Choć postulaty wygłaszane przez środowiska niezgadzające się z obecną polityką rynkową technologicznych graczy, są jak najbardziej rozsądne i w swojej formie akceptowalne do rozważenia, tak pozostaje forma ich realizacji, która może nie być już tak wzniosła, jak pierwotne założenia. Co więcej, władze wykorzystują już technologię do szpiegowania swoich obywateli, więc co rządy europejskie mają na myśli poprzez specjalny urząd kontrolujący Big Tech? Model sprawowania władzy znany w Chinach może mieć w przyszłości coraz więcej punktów styczności z Zachodem.
Przed nami stają bowiem polityczni obrońcy moralności i oratorzy, oburzeni wpływem wielkiej technologii na dzisiejsze społeczeństwa. Mając jednak w świadomości, że jest ono z kolei ich kapitałem do osiągania własnych celów, czy to politycznych czy finansowych, możemy dojść do konkluzji, że scena polityczna nie chce pozwolić się zdominować przez korporacje. Prawda merytoryczna leży zapewne pomiędzy stronami, które działają w obronie swoich korzyści, nie naszych.
Może Cię zainteresować: Drzwi obrotowe między rządem a korporacjami