
Chiński regulator postanowił obarczyć technologię płatniczą WeChat Pay oskarżeniem o pranie brudnych pieniędzy, w wyniku czego Tencent Holdings spotkała sroga grzywna. Akcje spółki poleciały o 10 procent w dół. Czy jest to słuszna decyzja w obronie bezpieczeństwa i praw obywateli?
W kulturze zachodniej trudno zrozumieć niektóre mechanizmy kierujące władzami za wschodnią miedzą. Różnice kulturowe i podejście do zarządzania sprawiają ogromne rozwarstwienie między taką Europą, Rosją czy szczególnie naszym dzisiejszym bohaterem głównym – Chinami. Państwo Środka wydaje się być jawnie wrogie prywatnym inicjatywom gospodarczym występującym na ich terenie, w szczególności, gdy mowa o spółkach technologicznych. Chociaż możemy zastnawiać się nad antagonizowaniem Wschodu, gdy podobne działania widzimy chociażby w Unii Europejskiej czy Stanach Zjednoczonych.
W ciekawym wpisie Instytutu Wolności możemy zapoznać się z opinią o tym, że kapitał ma jednak narodowość. Jak słusznie zauważa jeden z analityków Bankier.pl nie możemy tu mówić o dosłowności tego powiedzenia. Narodowość to cecha właścicieli obracających danymi aktywami, a nie finansów samych w sobie. Precyzując, chodzi tu m.in. o sytuacje wymieniane przez Klub Jagielloński, w których: Polacy od dawna zgłaszają inwestycyjną dyskryminację w innych krajach.; lub te, kiedy firmy wspierają NGO-sy na terenie własnego państwa; czy też te, gdzie wielkie koncerny stawiają centralne biura, ośrodki rozwojowe i duże fabryki w swojej ojczyźnie. Najprawdopodobniej nie jest to pokłosiem żadnych szczytnych patriotycznych idei, a zwykły pragmatyzm, wynikiem którego, w razie problemów z funkcjonowaniem czy upadłością szybciej i łatwiej znaleźć pomoc w kraju ojczyźnianym. W Chinach nie jest inaczej, a pragmatyczne myślenie kraj ten ma we krwi, więc nie dziwi fakt, że Chińczycy posiadają u siebie swoje największe molochy.
W czym problem?
Problem pojawia się, gdy chińskie koncerny podpadną władzom, będą chciały przenieść swój kapitał czy zagrożą swoją technologią interesom rządowym. Jak tłumaczy Mateusz Janicki na łamach Parkiet.com walka z korporacjami trwała od dłuższego czasu, ale tempa nabrała wtedy, gdy Jack Ma odważył się głośno skrytykować politykę chińskiej bankowości pod koniec 2020 roku. Miliarder, który założył spółkę Alibaba nie dość, że nie mógł przez to zadebiutować z Ant Group na rynku finansowym, to w grudniu 2020 roku uznano go za zaginionego. Miliarder szybko powrócił na stołek, na którym usiadł zapewne, zobaczywszy karę 18,2 mld juanów.
Radosław Pyffel przypomina też przypadek Tencent Music Entertainment Group. Grupa ta jest w posiadaniu 80 proc. chińskiego rynku streamingu muzycznego. Tencent zapewnił też sobie prawa do posiadania muzyki niektórych artystów jedynie na wyłączność na własnej platformie, co nie spodobało się władzom. Dały one grupie miesiąc na wycofanie się z ekskluzywnych praw do muzyki. Przy okazji, regulator chiński zabronił firmie z Shenzhen fuzji z Huya. Krok ten zatrzymał rozwój firmy w sektorze gier wideo. Działanie to obniżyło też rynkową wartość spółek – akcje Tencent Holdings Limited spadły na giełdzie w Hongkongu o prawie 6 proc., a Tencent Music Entertainment Group niecałe 7 proc.
W czerwcu 2021 roku mogliśmy obserwować również debiut chińskiego Ubera na amerykańskiej giełdzie, czyli Didi. Państwo Środka wszczęło wówczas postępowanie w sprawie zbierania przez spółkę danych o użytkownikach. W sierpniu akcje Didi były już o 30 proc. niższe. Janicki określa to jako ostrzeżenie dla chińskich podmiotów, chcących wejść na giełdę w USA.
Pod ostrzałem znalazł się również chiński gigant dostawczy Meituan. Po udostępnieniu przez CEO spółki, Wang Xinga, wiersza z czasów dynastii Tang, w którym nawiązywano do palenia ksiąg i zakopywania uczonych żywcem, firma miała kłopoty. Nie pomogło szybkie usunięcie tekstu z mediów społecznościowych. Wpis został uznany jako krytyka Xi Xinpinga, co skłoniło państwo do postępowania antymonopolowego przeciwko Meituan.
Innym przypadkiem, opisywanym także przez redakcję Mobile Trends, jest atak na video gaming, który stał się „duchowym opium”. Tencent ogłosił wówczas wprowadzenie limitów rozgrywki do max. 1h dziennie, a osobom nie mającym 12 lat został zablokowany dostęp do kupowania itemów w aplikacji.
Tencent nie jest lubiany przez regulatora?
Ograniczanie rynkowej wartości, ataki spekulacyjne, postępowania antymonopolowe, grzywny – tak pokazuje się relacja Holdingu Tencenta z władzami swojego kraju. Na wizerunku związku tych dwóch podmiotów pojawia się kolejna ryska. Jak donoszą dziennikarze Bloomberga Tencent Holdings Ltd. zanotował kolejne 10 proc. straty, gdy ogłoszono, że na WeChat czeka rekordowa grzywna za naruszenie chińskich przepisów dotyczących przeciwdziałania praniu brudnych pieniędzy. W przeciwieństwie do operatorów Alibaby i Meituan, funkcja WeChat nie została jeszcze do tej pory lustrowana.
Ludowy Bank Chin, czyli instytucja banku centralnego Chińskiej Republiki Ludowej uprawniona do kontrolowania polityki pieniężnej i regulowania instytucji finansowych odkryła, że WeChat Pay pozwala na transfer funduszy w nielegalnych celach, takich jak hazard. Domniemani informatorzy nie zostali zidentyfikowani, jednakże po przeprowadzeniu rutynowej inspekcji platformy płatniczej pod koniec 2021 r. władze ogłosiły, iż odkryły duże nieprawidłowości.
Jak wiemy, organy w Pekinie prowadzą zintensyfikowane działania mające przeciwdziałać praniu brudnych środków, w celu zwiększenia wpływów do budżetu i ograniczenia ryzyka społecznego obywateli w obliczu z nielegalnymi aktywnościami. Na początku br. LBC ogłosił, że w kraju rozpocznie się zmasowana kampania informacyjno-operacyjna, która do 2024 roku znacznie ograniczy możliwość defraudacji pieniędzy.
Kontrolerzy skłaniają chiński BigTech do zaprzestania działań monopolistycznych i zagrażających konkurencji, w wyniku czego WeChat pozwoliło na zewnętrzne linki do aplikacji obsługiwanych przez Alibaba i ByteDance, które wcześniej były blokowane na platformie. Teraz spekuluje się, że Xi Jinping zauważa zamknięty system WeChat, który obejmuje wszystkie cyfrowe aktywności i rozlicza się wewnątrz aplikacji.
Przebiegły Bank Centralny?
W 2021 roku, według Bloomberga, WeChat Pay odpowiedzialny był za nawet 40 proc. płatności mobilnych w Chinach, ustępując w tej kwestii tylko usłudze Alipay. Przypominając sobie słowa Paula Triolo, szefa praktyki geotechnologicznej w Eurasia Group, w których stwierdził, że wartość obiegu gotówki e-CNY nie będzie mogła równać się z aplikacją płatniczą Tencenta ani Alibaby możemy zerknąć na projekt waluty cyfrowej chińskiego banku centralnego.
Cyfrowy yuan ma według banku zdywersyfikować formy gotówki dostępnej dla społeczeństwa, zaspokoić cyfrowe potrzeby rozliczeniowe oraz wspierać integrację finansową. Rozumie się przez to wsparcie dla uczciwej konkurencji, wydajności i bezpieczeństwa systemów transakcyjnych, a także ma w teorii doprowadzić do bezpiecznych i regulowanych płatności międzynarodowych.
Po głośnym, ale finalnie niezbyt okazałym debiucie jednego z najważniejszych projektów krajowych, administracja Xi Jinpinga może chcieć wzniecić większe zaufanie oraz zasadność wykorzystania krajowego projektu rozliczeniowego. Prywatne podmioty stanowią tu ogromną konkurencję dla chińskiej waluty. Możemy zastanawiać się na ile Chiny grają na korzyść rynku i obywateli, a na ile myślą o własnym portfelu, w tym wypadku w wersji cyfrowej.
Czy Chińczycy faktycznie sabotują swój sektor tech?
Zanim zaczniemy swój ostracyzm wobec chińskiego traktowania kapitału, powinniśmy spojrzeć na nasze rodzime podwórko. Chyba wszyscy pamiętają ograniczenie wydobycia kopalni w Turowie czy kategoryczny nakaz Komisji Europejskiej wobec Orlenu, któremu nakazała sprzedaż prawie 400 polskich stacji, czyli 80 proc. wszystkich stacji Lotos, w momencie fuzji. Można też przytoczyć przykład nakładania regulacji przez UE na amerykańskie koncerny, ale spora część analityków traktuje to jako element konkurencyjnej wojny handlowej, z resztą nie są to działania wewnątrzkrajowe. Inaczej jest w przypadku amerykańskiego BigTech, które wprost wytoczyły ciężkie działa przeciwko Trumpowi, kiedy był prezydentem, czy szerokie działania legislacyjne grupy państw G7 ustanawiające nowy ład międzynarodowy odnośnie płacenia podatków przez cyfrowe korporacje, co dotknie również firmy macierzyste. Wracając do Chin, analitycy z Parkiet.com zauważają, że mogą one działać w ten sposób, aby ograniczyć działalność spółek technologicznych skupiających się na konsumentach. Ma to odciągnąć kapitał z tego sektora, który powędrowałby do rozwoju sprzętu. Mniejsze zanurzenie ludzi w cyfrze to także większe prawdopodobieństwo, że będzie ich więcej pracowało nad rozwojem swoim i produktów , co ma w o wiele większym stopniu przyczynić się do długoterminowego wzrostu PKB. Tłumaczyłoby to też ostrzeżenie władz chińskich wobec nawarstwiających się zgłoszeń znaków towarowych dot. metaverse. Niektórzy spekulują, że Chiny chciałyby mieć więcej kapitału w samym Hongkongu i Szanghaju, w którym to znajduje się wiele spółek z obszaru produkcji półprzewodników, paneli słonecznych i biotechnologii. Kluczowy dla Państwa Środka może okazać się również Tajwan, który stoi na półprzewodnikach, a te są kluczowe dla dalszego wzrostu gospodarczego kraju. Co by nie mówić o ograniczaniu innowacyjności i walki z technologią, działania regulacyjne i polityka Chin wydaje się być przemyślana i balansuje wpływy polityki i biznesu. Długoterminowo ograniczenie monopolu i faktyczne działania przeciwko brudnemu finansowaniu mogą faktycznie przynieść dobre rezultaty gospodarcze, podczas gdy my w tym czasie będziemy siedzieć w okularach AR w Meta, które tak teraz wyśmiano. Cywilizacja Chin to od zawsze majestatyczne i hermetyczne imperium, które owszem czasem przeżywa wzloty i upadki, ale o tradycji i zaradności tej kultury zapominać nie należy. W kontekście tego, co widoczne, widzimy jak toczy się walka o rząd dusz między korporacjami, a rządami. Potyczka ta jawna jest już od dłuższego czasu. Jedni dysponują technologiami, a drudzy formułują prawa i restrykcje. Chyba mało, który obywatel czy też klient wierzy w bezinteresowną walkę o jego dobro.
Każdy z graczy chce wymuskać jak najwięcej dla siebie, a elementy układanki wciąż formują się wzajemnymi oddziaływaniami. Uścisk gigantów zacieśnia się jednak na nas, gdyż finalnie to my ponosimy koszty wyższych podatków czy ograniczeń technologicznych, wskutek działań administracji publicznej. Jak rynek i politycy ukształtują gospodarkę i społeczeństwo w Chinach to jedna sprawa, ale jak zachodnie koncerny i nasi politycy wpłyną na życie w Europie to również pytanie, nad którym coraz częściej warto się zastanawiać.