W zastraszającym tempie obserwujemy wzrosty pod kątem mobilności, czy to w e-commerce, czy to w grach, czy też w projektach inżynierskich. Niestety, nie do końca obserwujemy takie przyrosty w warstwie edukacyjnej. Co może być tego przyczyną?
Może Cię zainteresować: Trend m-learning, czyli nowe spojrzenie na kursy internetowe
Dzisiejszy świat relatywnie mocno różni się od tego, jaki oglądaliśmy kilka lat temu. Zapewne wszyscy czytający bombardowani byli już wynikami cyfryzacyjnych przemian w strukturach firm i społeczeństw w następstwie pandemii, choć niektórzy szacują, że wpłynęła ona na przyspieszenie postępu, nawet o 7 lat wprzód!
Możemy sięgnąć trochę dalej. Według GUS w 2016 roku 80,1 proc. gospodarstw domowych miało przynajmniej jeden komputer w domu. Trzy lata później wskaźnik ten wzrósł o 3 pkt. proc. Ale czymże jest takowy sprzęt bez internetu? W tym samym czasie liczba gospodarstw domowych z dostępem do internetu wzrosła o 6,3 pkt. proc. do poziomu 86,7 proc. w 2019 roku. U przedsiębiorców również nie obyło się bez wzrostów w tej dziedzinie, choć już wcześniej zapewniały one warunki do pracy.
Nie są to tak spektakularne liczby jak siedmioletnie nadwyżki w odrabianiu technologicznego długu, ale pokazują trend wzrostowy w komputeryzacji społecznej. Inną specyfiką odznaczają się już dane odnośnie smartfonów. W 2014 roku posiadał go co czwarty Polak, w 2017 było to już 60 proc, a w 2018 roku tylko 7 proc. osób nie miało żadnego telefonu, ale wskaźnik posiadaczy urządzenia z przedrostkiem “smart” wzrósł o kolejne 3 pkt. proc. r/r. Wyposażenie pracowników w urządzenia mobilne natomiast między 2018 r., a 2019 r. wzrósł ogólnie o kolejne 8,5 pkt. procentowego.
Oczywiście możemy wykazywać mozolny proces dochodzenia firm do potrzeby cyfryzacji, ale nie można ukryć, że za przyspieszeniem tej transformacji stoi w dużej mierze mało sympatyczny mikrob, a raczej szereg decyzji politycznych, spowodowanych jego pojawieniem się na naszym europejskim podwórku. Postęp więc był widoczny wcześniej, chociażby w dozbrajaniu się w odpowiedni sprzęt, ale w kwestii innowacyjności i ruszenia w internet, prawdziwe przełomy nastąpiły de facto w ostatnich dwóch latach.
Z raportu PwC „Strategie, które wygrywają. Liderzy e-commerce o rozwoju handlu cyfrowego” dowiemy się, że tylko w trakcie jednego roku sprzedaż produktów online zwiększyła się o 35 proc. Bankier.pl przytacza tutaj szereg raportów potwierdzających ten fakt, jak chociażby dane z KRS, wedle których w pierwszym kwartale 2021 r. liczba sklepów internetowych wzrosła o 2 tysiące, a tak gwoli ciekawostki, najczęściej kupowane przez nas w sieci były, a jakże – buty!
Ale rozwój to nie tylko e-commerce
Fintech, NFT, metaverse, aplikacje mobilne i rynek usług b2b. Tutaj również dużo się dzieje. Szczególnie w ujęciu biznesu Aplikacje b2b to przyszłość niemal każdego rynku według Rafała Orawskiego – Zaawansowane oprogramowanie jest kluczowe w osiągnięciu przewagi konkurencyjnej. Pozwala integrować szereg biznesowych obszarów firmy, automatyzuje i przyspiesza wiele operacji. Jednym słowem – jest motorem biznesu, dostarczającym danych oraz narzędzi niezbędnych do działania w gospodarce cyfrowej – tłumaczy – Po pierwszej fali cyfrowej transformacji, przychodzi kolejna. Na tej drugiej fali płyną firmy, które wymieniają lub rozwijają system wdrożony kilka, czy nawet kilkanaście lat temu. – dodaje Prezes BPSC. (biznes.wprost.pl).
Widzimy więc zmiany dotyczące transformacji nie tylko cyfrowej, ale przede wszystkim społecznej – w podejściu do zarządzania firmami, metodykami pracy, innym podejściem do dystrybucji dóbr i usług czy wykorzystywaniem urządzeń w dniu codziennym. Rozkwit wielu akwenów branżowych winien być dostrzegalny wszędzie, gdzie przedrostek “e” ma swoje usadowienie, lecz nie wszędzie tak się zdarzyło.
Gdzie w tym wszystkim jest m-learning?
Niektórzy słusznie zauważają, że mobile iteruje w coraz to nowsze i głębsze zakamarki, czego efektem jest powstawanie nowych rozwiązań, ulepszanie poprzednich czy też odkrywanie zastosowań dla nowo powstałych wearables i zestawów słuchawkowych. Ciekawym jest tutaj fakt braku wyraźnych sukcesów mobilnych platform learningowych w obliczu rozwoju szeregu innych dziedzin. Za nami już 11 edycja Mobile Trends Conference. Pierwszym z prelegentów był dr Krzysztof Wojewodzic, który mocno trzyma stery na pokładzie Escola S.A. – Znani jesteśmy z tego, że stworzyliśmy bardzo dużo edukacyjnych aplikacji mobilnych. Kilkadziesiąt uczelni korzysta z naszych rozwiązań. Mieliśmy oczywiście mnóstwo zapytań o zrobienie specjalistycznego serwisu e-learningowego […] Okazało się, że się nie da – mówi przekornie prezes Escoli.
Na przykładzie DuoLingo, ekspert tłumaczy, że pojedyncze produkty faktycznie odniosły sukces w przestrzeni konsumenckiej m-learningu, ale brakuje na rynku standaryzowanego narzędzia mogącego usystematyzować ten sektor i pobudzić go do dalszego rozwoju.
SCORM
No i podpucha! Taki standard oczywiście istnieje. Jak wyjaśnia źródło e-learning.pl Sharable Content Object Reference Model to standard zapisu danych osadzanych na platformach e-learningowych. Pierwsze szkolenia w tym formacie powstały 25 lat temu, żeby umożliwiać komunikację między treściami, a LMS’em.
Był to skutek zamieszania, jakie e-learning wojskowy musiał przez wiele lat przechodzić przez sytuację braku standaryzacji formatów wypuszczanych szkoleń, w wyniku czego nie wszyscy mogli z nich korzystać w równym stopniu. Włodarze Escoli zauważają, że standard ten niewiele się zmienia i ciągnie za sobą ogromny, choć jeszcze niezauważalny dług learningowy, którego koszty poniesiemy jeszcze w przyszłości.
Ja chcę moje kawki!
SCORM choć istnieje, to może być prawdziwą zmorą dla kursowych twórców. Wystarczy pomyłka lub aktualizacja stanu faktycznego do tego, aby cały kurs trzeba było wgrywać od nowa – Standard scorm jest porównywalny do standardu DVD. Tak naprawdę to czym zajmuje się scorm, to sprawia on, że te ekrany są zakodowane i wyrzucane w określony sposób. Jednakże, żeby cokolwiek zmienić w tym standardzie – jeżeli na przykład zrobicie literówkę albo wkleicie złe zdjęcie to musicie wyrenderować całe to szkolenie od nowa – tłumaczy dr Wojewodzic. – Nowe standardy pozwalają stwierdzić tylko gdzie dana osoba ukończyła szkolenie – dodaje skonsternowany. Skąd ta frustracja, zapytacie. Otóż Krzysztof pokazując jak to wygląda w praktyce, odsłonił przykładowy kurs, na którym efekty naszej pracy nagradzane były kawusią dla nieco ospałej, aczkolwiek uroczej sówki.
Każdy nasz postęp budził trochę sowę, co pozwalało nam angażować się w ten proces. W sytuacji, w której jednak z jakichś powodów musielibyśmy odświeżyć stronę, zerwałoby nam się połączenie lub stało się coś z urządzeniem, to najnowsza wersja scorm, pozwoli nam owszem, wrócić do ostatniego elementu kursu, ale nasza sówka będzie spała w najlepsze. Poziom kawy pozostanie na tym samym poziomie, co nasza grywalizacyjna chęć ukończenia kursu, na poziomie zerowym. – Ja chcę moje kawki z powrotem! – krzyczy CEO Escoli.
Problem ten może dotyczyć szczególnie wielkich molochów i korporacji, które działają międzynarodowo, a szkolenia organizują w wielu językach, bo teraz zmiana jednej informacji, może kosztować ich niemałe pieniądze. Trzeba będzie poprawić szkolenie, poprzez stworzenie nowego i wyrenderowanie go, a dotychczasowe postępy osób uczących się zostaną zanihilowane., co działa demotywująco i stanowi zagrożenie dla budżetu.
Z czego składa się IT?
IT ma warstwy. Ale nie tyle ile cebule bądź ogry. Pierwsza jest warstwa klienta, czyli urządzenie na których operują konsumenci. – Warstwa klienta to chociażby mobile, smart TV, gogle VR – wyjaśnia ekspert. Poziom ten skorelowany jest z warstwą przetwarzania logicznego w odniesieniu do tego, co znajduję się w bazie danych.
W ten sposób powstaje nam hermetyczna triquetra, w którą to nierozerwalnie wpisani są klienci, serwery i bazy danych. W ten sposób zbudowany jest cały streaming, social media, e-commerce oraz aplikacje. – Załóżmy, że na Netflixie wyświetla ci się plik [film] i w bazie danych odpowiada za wyświetlanie tego kontekst, czy ten ktoś jest zalogowany, czy ma uprawnienia, czy zapłacił za subskrypcje, no i warstwa logiczna odpowiada za sprawdzenie czy faktycznie dana osoba może sobie obejrzeć ten konkretny film. Jeśli tak to zauważmy, że może sobie odtworzyć go na ipadzie, na telefonie, na smartTV – mówi wykładowca w Akademii Leona Koźmińskiego.
Headless Wellms – nowość w edtechu
Wellms to narzędzie umożliwiające tworzenie dedykowanych platform szkoleniowych. Jest to prosty i intuicyjny program, który można rozbudować w zależności od potrzeb organizacji. Twórcy przekonują, że może on sprostać nawet tym najbardziej specyficznym potrzebom szkoleniowym.
Można z jego pomocą konfigurować repozytoria treści z dalece rozbudowanymi interfejsami administracyjnymi, co lepiej wspiera opracowywanie samych treści i zarządzanie nimi na wielu platformach. Technologia ta nie ogranicza też możliwości wyboru frontendu oraz frameworków, co stoi w opozycji do dotychczasowych struktur LMS. – Bezgłowy LMS jest oparty na API jako głównym komponencie, a wszystkie inne komponenty komunikują się za pośrednictwem tego interfejsu. – czytamy na stronie wellms.io. Narzędzie pozwala też na implementację wielu frontów na jednym backendzie, co stanowić może ciekawe uatrakcyjnienie wizualne, ale przede wszystkim użytkowe dla technologii tworzenia kursów.
Czy standard Wellms stanie się kiedyś równy Scorm?
Warstwa merytoryki może nie zmieniać się jeszcze przez lata, co nie sprzyja nowościom w firmach, zwłaszcza tym, które wydały sporo pieniędzy i są już zaopatrzone w swoje własne narzędzia z gotowym contentem. Jednakże zważywszy na coraz szybszy rozwój technologii i wiedzy, na koniec dnia zmiana merytoryki będzie nieunikniona. Z pewnością, w końcu Wellms i podobne rozwiązania zyskają rzeszę sympatyków i wejdą w obieg, zwłaszcza, gdy na drodze pojawiać się będą coraz to lepsze iteracje internetu i zmiana podejścia do sposobów uczenia się, co będzie wymagać nowoczesnych narzędzi edukacyjnych.
P.S. Gdyby ktoś był zainteresowany wystąpieniem Krzysztofa i innych prelegentów, dostęp do nagrań z konferencji można zakupić na platformie vod.mobiletrends.pl.